piątek, 8 lipca 2016

New Avenger - Rozdział VIII

2 komentarze:
Tak, wiem...
Kolejna przerwa, przepraszam :(

Jednak mam za sobą dość przełomowy etap w moim życiu.
Co nie oznacza, że kończę z Life in Midgard, oj nie...
Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie xD
A teraz, bez dalszych wstępów, rozdział ósmy ;)

★★★

Rozdział VII - Nowe Problemy

- Wiesz, siostra, wcale nie czuję się teraz jak Avenger - powiedział wpatrując się w sufit, po czym przeniósł wzrok na siostrę - Czy coś ze mną nie tak?
Zachichotała cicho w odpowiedzi, przeczesując dłonią jego gęste, popielate włosy.
Siedziała na kanapie, natomiast Pietro, którego głowa spoczywała na jej kolanach, z uśmiechem się jej przyglądał.
- Poza tym, że jesteś nadpobudliwy i zdecydowanie niemożliwy, to chyba wszystko z tobą w porządku - nachyliła się nad nim i pocałowała delikatnie w czoło - Nie przejmuj się, ja wciąż nie czuję się jak członek zespołu... Nawet nie pamiętam, kiedy oficjalnie mnie przyjęli.
Dokładnie studiowała postać brata, nie mogąc nacieszyć się jego widokiem. Mimo czasu, który razem spędzili i jego licznych zapewnień, nie mogła uwierzyć, że Pietro do niej wrócił.
Że żyje. Że jest obok niej.
Wreszcie było tak, jak być powinno. Bliźniaków nie powinno się rozdzielać.
Uświadomiła sobie, że doświadczyła największego cudu, jaki mogła kiedykolwiek otrzymać. Powrót jej brata, to, że jej go oddano, był darem i obiecała sobie, że będzie go chronić za wszelką cenę i bez względu na wszystko.
Niespodziewanie, drzwi do pokoju otworzyły się, po czym oboje dostrzegli stojącą w progu Natashę. Po jej minie zorientowali się, że coś jest nie tak.
- Nie chcę wam przerywać - powiedziała zmieszana - Ale chyba mamy problem.
Wanda zamarła, a Pietro, odczuwając jej niepokój, dźwignął się na łokciach i chwycił siostrę za rękę, mając nadzieję, że choć trochę ją to uspokoi. Zazwyczaj, w takich sytuacjach, to pomagało.
- Co się dzieje? - spytał niepewnie.
- W zasadzie, sami nie wiemy, co. I właśnie to chcemy ustalić. Kapitan zwołał w tej sprawie zebranie, chodźcie za mną.

***

- HYDRA znów coś knuje – powiedział Kapitan, stojąc wyprostowany na środku pokoju.
- Znamy jej zagrywki, niczego nie robi tak po prostu. Musi mieć w tym jakiś interes – kontynuowała Natasha, stojąca tuż obok Steva – Nie wskrzesiliby Pietro, gdyby nie był im potrzebny.
Na te słowa, Wanda poczuła gwałtowny ucisk w sercu.
Nie chciała już powracać do chwil, w których go nie było. Wydawały się tak odległe, a mimo to tak niebezpiecznie bliskie. Jeszcze kilka dni temu, siedziała w swoim pokoju, pogrążona w rozpaczy.
Ponieważ jego nie było obok.
Był martwy.
Zacisnęła powieki, biorąc głęboki wdech.
Najwidoczniej jej brat to zauważył. Chwycił ją delikatnie za rękę, posyłając jej pocieszający uśmiech.
Spokojnie, jestem tutaj, usłyszała w głowie jego głos.
Bliźniacza telepatia.
Odwzajemniła uśmiech, ściskając nieco mocniej jego ciepłą dłoń.
- Nie wiemy, co planują – Kapitan zrobił krok w ich stronę – Pietro nie pamięta niczego z tamtego okresu, więc musimy sami to wydedukować. Jakieś pomysły, drużyno?
Zapadła cisza. Wszyscy spoglądali na siebie kątem oka.
Jednak Pietro w skupieniu przeszukiwał zakamarki swej pamięci.
Pustka.
Nie potrafił niczego sobie przypomnieć.
Wydawało mu się, że w wydarzeniach pomiędzy walką z Ultronem, a jego przebudzeniu w siedzibie T.A.R.C.Z.Y nie brał udziału. Jakby w ogóle nie istniały. Albo jakby on wtedy nie istniał…
Jednak w pewnej chwili, przed oczyma mignął mu obraz pewnego mężczyzny, charakterystycznym monoklem w prawym oku.

Witam z powrotem na świecie. Mam nadzieję, że się pan wyspał, panie Maximoff.

To ona jest pierwszym celem. Jednak nim przejdziemy do działania, radziłbym zdobyć jakąś broń.

- Strucker  – powiedział nagle Pietro – Chce się was pozbyć.
Oczy wszystkich skupione były na nim. Jednak Kapitan przyglądał mu się z wyjątkową ciekawością.
- Jak to Strucker? - spytał - Przecież on nie żyje. Ultron zabił go jeszcze przed bitwą w Sokovii.
- Pewnie wykorzystał tą samą metodę, którą zastosowali na mnie - wyjaśnił - Bo nie mam innego pomysłu. HYDRA wie, że byłem po waszej stronie, wie też, że jestem ważny dla Wandy, więc pewnie chciała wykorzystać mnie do zniszczenia was od środka.
- Jesteś bratem Wandy, a ona nigdy by cię nie skrzywdziła – ciągnął Clint – Gdy chciałeś ją zabić, nie broniła się. Najwidoczniej HYDRA o tym wiedziała, a wystarczy, że zabraknie jednego członka zespołu.
- Wtedy rozpadnie się całość – dokończył Vision - Zwłaszcza biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności.
- Jeśli się nie mylimy, to jesteśmy w niebezpieczeństwie – Kapitan, powoli przemierzając pomieszczenie analizował wszystkie informacje – Wygląda na to, że HYDRA potrafi wskrzeszać ludzi, a to niezbyt dobrze.
- Chyba mam pomysł, za pozwoleniem, Kapitanie – Falcon uniósł do góry rękę.
Steve skinął głową, zezwalając mu na wypowiedź.
- No więc, skoro Pietro zaczyna sobie przypominać pewne rzeczy, może uda mu się przypomnieć, gdzie przetrzymywała go HYDRA?
Pietro ponownie stał w centrum zainteresowania.
- Mogę spróbować coś jeszcze sobie przypomnieć, ale niczego nie obiecuję.
- W porządku – uspokoił go Sam – Przynajmniej musimy spróbować.
- Dobry pomysł – Natasha pstryknęła palcami – Ale lepiej będzie się rozdzielić. Skoro HYDRA zna naszą kryjówkę, musimy być ostrożniejsi. Niech część zostanie tutaj, w razie potrzeby będzie interweniować, a część pojedzie zbadać bazę HYDRY.
- Zgoda – Kapitan skinął głową – Pojadę ja, Vision i Sam. Skoro nie jest jeszcze pewne, co tam zastaniemy, zabiorę tylko ich. Wy zostańcie, żeby pilnować bazy, w razie czego, zawiadomimy was, żebyście dołączyli.
Natasha skinęła głową, a w ślad za nią reszta drużyny. Wszyscy, poza bliźniakami, które tylko wymieniły spojrzenia.
Steve westchnął smutno, po czym zwrócił się do Pietro.
- W takim razie, Pietro, ty też musisz jechać z nami.
- Co? – pisnęła cicho Wanda – Nie…
Odruchowo ścisnęła mocniej dłoń brata.
- Wanda – Clint podszedł do niej – Wiem, że jest to teraz dla was trudne, ale…
- Nie – przerwała mu, kręcąc głową – Nigdzie go nie puszczę.
- Siostra – Pietro chwycił ją za ręce – Przecież nie jadę na drugi koniec świata. Nic mi nie będzie.
Zacisnęła powieki i potrząsnęła przecząco głową. Westchnął cicho, po czym spojrzał na resztę ekipy.
- Dajcie nam chwilę, musimy to obgadać.
Bez słowa skinęli głowami, po czym Pietro, trzymając dłoń na ramieniu siostry, powoli wyprowadził ją na korytarz. Oparła się plecami o ścianę, patrząc na czubki własnych butów.
- Hej – chwycił ją delikatnie za podbródek i uniósł jej głowę, by móc spojrzeć jej w oczy, widział, że są już pełne łez – Przecież nic mi się nie stanie.
- A co, jeśli jednak coś ci się stanie? – chlipnęła – Nie chcę się z tobą rozstawać. Boję się, że znowu cię stracę, Pietro. A tego bym nie przeżyła. Nie po raz kolejny…
Rzuciła mu się na szyję, mocno go obejmując. Odwzajemnił uścisk, przesuwając dłońmi w górę i w dół po jej plecach.
- Jadę z tobą – powiedziała nagle, spoglądając mu w oczy – Nie puszczę cię samego.
- Mowy nie ma – zaprzeczył natychmiast – Nie będę cię niepotrzebnie narażał. Zostań, tutaj będziesz bezpieczna.
- Ale…
- Wanda, muszę tam jechać sam – wyszeptał smutno, po czym ponownie przytulił ją do siebie – Robię to dla nas. Żebyśmy w końcu mogli być bezpieczni. Żebyś w końcu przestała się martwić.
Uśmiechnęła się przez łzy. Robił to dla niej. To ze względu na nią znów chciał się narażać. Fakt ten jednak nie sprawiał, że czuła się lepiej.
Odkąd pamiętała, zawsze tak robił. Wiedziała, jak bardzo potrafi być nieostrożny i lekkomyślny. I właśnie tego najbardziej się obawiała.
Pietro zawsze najpierw robił, a potem myślał, przez co często pakował się w kłopoty.
Chciała tylko, żeby na siebie uważał. Chciała mieć pewność, że nic mu się nie stanie.
Nie odzyskała go po to, by znów go tracić.
- Obiecaj mi, że będziesz ostrożny – przytuliła go do siebie mocniej – I że do mnie wrócisz. Proszę…
- Wrócę – uśmiechnął się, czule gładząc ją po włosach – Daję ci słowo.

★★★

I koniec, przynajmniej na razie ;)
W międzyczasie, chcę Was zaprosić w pewne miejsce:
(klik)
Póki co, to dopiero początki, ale Marvela też tam nie zabraknie ;)

poniedziałek, 2 maja 2016

New Avenger - Rozdział VII

3 komentarze:
No cóż, nie da się ukryć, że przerwa w tym opowiadaniu trwała dosyć długo...
Za co ogromnie chcę was przeprosić :(

Jednak dziś mam dla was kolejny, nowiutki rozdział, który mam nadzieję przypadnie wam do gustu :)
Zatem bez dalszego przedłużania, zapraszam ;)

★★★

Rozdział VII - Nowy Avenger

Obudziły ją odgłosy otwieranych i zamykanych szafek. Instynktownie przekręciła się na bok, próbując dokładniej zlokalizować dźwięk. Otworzyła jeszcze zaspane oczy. Wciąż leżała na dolnym posłaniu, otulona niebieską kołdrą. Uśmiechnęła się mimowolnie wdychając kojący zapach, którym pościel zdążyła już nasiąknąć i rozejrzała się po pokoju. Cały wypełniony był promieniami porannego słońca. Ktoś musiał odsunąć zasłony…
Pietro.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając jego postaci. Stał przy jednej z szaf, przeszukując kolejno wszystkie półki i szuflady. Słysząc szmery dobiegające z łóżka, gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
- Cześć, siostra. Obudziłem cię, prawda? – zapytał – Przepraszam cię, po prostu nie mogłem znaleźć żadnej…
- Koszulki? – uśmiechnęła się do niego, ześlizgując się z łóżka.
Bliźniacza telepatia, albo po prostu brak górnej części stroju na ciele brata.
Podeszła powoli do szafki. Chwyciła za gałkę i pociągnęła za jedną z szuflad. Wyjęła ze środka cienki, jasnoniebieski T-shirt.
- Może być? – spytała, podsuwając mu go pod nos.
Szybko rzucił na niego okiem i posłał siostrze pełen wdzięczności uśmiech.
- Wanda, jesteś wielka. Co ja bym bez ciebie zrobił?
Zachichotała cicho, po czym podała mu ubranie. Uśmiech jednak gwałtownie zniknął z jej twarzy, gdy popatrzyła na jego nagi tors.
Blizny po kulach jeszcze nie zdążyły się całkowicie wygoić. I tak nie wyglądały najgorzej, jak na tak krótki okres czasu. Pozostały po nich jedynie niewielkie, wklęsłe punkty.
W każdym z tych punktów jeszcze niedawno tkwiła jedna kula, a każda kolejna była dowodem na to, że jej brat był martwy. Tak duża ilość pocisków okazała być śmiertelna, nawet jego przyspieszony metabolizm i nadzwyczajna regeneracja nie potrafiły temu zapobiec.
Każda kolejna blizna wzbudzała w niej większe poczucie winy.
Gdyby się wtedy nie rozdzielali…
Gdyby nie jej jedno słowo – Idź.
Zostałby przy niej i wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Może nikt nie musiałby ginąć.
Przyłożyła ostrożnie palec do jednej z blizn. Do tej, która była najbliżej jego serca.
- Boli cię? – spytała smutno.
- Nie – odparł, posyłając jej ciepły uśmiech – Prawie o tym zapomniałem.
Słowa te najwidoczniej wcale jej nie pocieszyły.
Ona nie zapomniała.
Nie zapomniała rozrywającego serce bólu, jaki wtedy poczuła. Jakby ktoś, w najbardziej brutalny sposób, wyrwał połowę jej duszy.
Zwiesiła głowę, a jej szare oczy momentalnie wypełniły się łzami.
- Wanda, moje słoneczko – ujął jej twarz w dłonie i uniósł lekko ku górze, by mogła na niego spojrzeć – Nie płacz, nic mi nie jest.
Objęła go w pasie i przytuliła się do jego piersi. Dźwięk jego bijącego spokojnie serca podziałał na nią kojąco. Poczuła jego silne ramiona owijające ochronnie się wokół niej.
- Spokojnie, już dobrze – wyszeptał, całując ją w czoło – Jestem przy tobie.
Pomimo jego uspokajającej bliskości, nie potrafiła powstrzymać łez. Kilka wymknęło się z jej oczu i spłynęło po policzkach, muskając przy tym skórę Pietro.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że naprawdę tutaj jesteś – wyszlochała.
- To uwierz – zachichotał – Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
Sposób, w jaki o tym mówił potrafił podnieść ją na duchu. Próbował odwieść ją od ponurych myśli swoimi dowcipami. Wolał żartować z tego, co się stało, niż brać to aż tak poważnie jak Wanda.
- Nie ma sensu tak smutno zaczynać dzień, chodźmy na śniadanie – złożył szybki pocałunek na czubku jej głowy, po czym chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi – Nie wiem jak ty, ale ja padam z głodu.
- A koszulka?
Po tych słowach, rozmył się na moment przed jej oczami, jednak natychmiast pojawił się ubrany już w T-shirt.
- To idziemy?
- Czekaj – sięgnęła ręką do jego włosów.
Jak zwykle były całkowitym nieładzie. Część srebrnych kosmyków opadała na jego czoło, a część plątała się z innymi na czubku jego głowy.
Kręcił głową, próbując uniknąć jej pomocy, jednak udało jej się postawić na swoim i nadać uczesaniu brata nieco więcej estetyki.
- W porządku – uśmiechnęła się – Teraz możemy iść.

***

- O proszę, jest i nasza młodzież! –zawołał Clint, widząc bliźniaki wchodzące do jadalni.
Wanda uczepiona była ramienia brata, nie chciała nawet na chwilę się z nim rozstawać.
Z uśmiechem usiedli przy stole. Pietro nie zwlekając na nic, chwycił za jeden z tostów i wziął duży kęs. Chyba jeszcze nigdy nie był tak głodny.
Zaczęły się ożywione dyskusje na najróżniejsze tematy. Bliźniaki jednak wolały przysłuchiwać się innym. Nie wdawały się więc w żadną z rozmów.
- Drużyno, małe ogłoszenie – Steve nagle wstał od stołu, uciszając towarzystwo –Jako że nasz skład nieco się powiększył, chciałem wam teraz oficjalnie przedstawić nowego członka Avengers – podszedł do Pietro i położył dłoń na jego ramieniu – Pietro, czy raczej Quicksilverze, witaj w zespole.
Chłopak, który właśnie w spokoju popijał herbatę, omal się nią nie zakrztusił. Otworzył szeroko oczy i zaczął uważnie przyglądać się to siostrze, to stojącemu nad nim Kapitanowi.
- Niespodzianka – szepnęła do niego radośnie Wanda.
- Że co? – zapytał wreszcie, nie kryjąc zaskoczenia – Ja? W Avengers?
- Myślałem, że to oczywiste – Steve wzruszył ramionami – Po pierwsze, uratowałeś życie jednego z naszych, prawie poświęcając własna życie, walczyłeś dzielnie u naszego boku, a po drugie, przyda nam się ktoś twoimi zdolnościami.
- Jesteś… pewien?
- Oczywiście. Zasłużyłeś na to, żeby stać się jednym z nas. Rzecz jasna, o ile się zgodzisz, nie będę cię do niczego zmuszać. Tym raczej zajmie się twoja siostra.
- Ja – wyjąkał – Nie wiem, co powiedzieć. Po prostu nie spodziewałem się, że…
- Nie spodziewałeś? – Clint uniósł brwi - Nie wiem czy wiesz, ale to zdanie zdążyło nabrać nieco innego znaczenia.
W odpowiedzi, Pietro posłał łucznikowi krzywy uśmiech.
- Oj przestań już być taki skromny – uśmiechnęła się Natasha – Powiedz, że się zgadzasz, i tyle.
Popatrzył zakłopotany na wszystkich wokół.
Podczas walki z Ultronem, kiedy pojawił się Helicarrier T.A.R.C.Z.Y. podjął decyzję. Chciał wstąpić w jej szeregi, oczywiście pod warunkiem, że Wanda się zgodzi. Chciał, żeby oboje walczyli w imię dobra, tak jak Avengers, którzy wcale niebyli aż tacy źli, jak na początku mu się wydawało.
Jednak nieszczęśliwy wypadek pokrzyżował jego plany.
Teraz, Kapitan zdawał się czytać mu w myślach. Zaproponował mu członkostwo w szeregach Avengers.
Był jednak zakłopotany. To wszystko działo się za szybko, nawet jak dla niego. Dopiero wczoraj wrócił. W jego pamięci była tylko ogromna luka pomiędzy chwilą, w której ocalił Clinta, a wczorajszym spotkaniem z Wandą.
Właśnie. Wanda. Nie mógł jej teraz zawieść. Avengersi stali się dla niej kimś więcej, niż tylko grupą. Byli przy niej, gdy jego zabrakło. Stali się częścią jej życia.
Podjął decyzję.
- Cóż – zaczął nieśmiało – No zgoda.
- I prawidłowo – Kapitan klasnął w dłonie, po czym poklepał Pietro po ramieniu – Witamy w naszych szeregach.
Nim się zorientował, wszyscy wstali od stołu, otoczyli go, po czym z uśmiechami na ustach gratulowali mu stania się Avengersem.
Kątem oka spojrzał na Wandę, która przez cały czas stała u jego boku.
- Przyznaj się – uśmiechnął się do niej z przekąsem, w przerwie między gratulacjami – Wiedziałaś o tym, co nie?
Skinęła wesoło głową.
- Przepraszam, ale nie mogłam ci powiedzieć – tłumaczyła się – Wtedy nie byłoby niespodzianki.
Przewrócił tylko oczami, gdy złożyła szybki pocałunek na jego policzku.
- Musisz mi na chwilkę wybaczyć – wtrąciła – Ale muszę coś załatwić.
Nie czekając na jego reakcję, przecisnęła się przez otaczający ich, niewielki tłum.
Nim zniknęła z jego oczu, zdążył się jej uważnie przyjrzeć. Szła tak radosnym krokiem, że niemal unosiła się nad ziemią. Wolał sobie nie wyobrażać, jak bardzo przybita była kilka dni temu.
Nie mieli łatwego dzieciństwa. W wieku dziesięciu lat musieli nauczyć się dbać o siebie nawzajem. Musieli bardzo szybko dorosnąć. Kiedyś, Wanda bardzo często się uśmiechała, ale z wiekiem spoważniała. Prawnie nigdy się nie śmiała, czasem zdarzało jej się jedynie lekko uśmiechnąć.
Zmieniła się, ale mimo to, cieszył z tej zmiany. Tęsknił za jej uroczym uśmiechem, za słodkim, perlistym śmiechem. Cieszył się, widząc ją tak szczęśliwą. Jego siostra nie zasłużyła sobie, aby tak cierpieć.
- Gratulacje – pewien specyficzny głos wyrwał go z zamysłów.
Gwałtownie odwrócił się i zdezorientowany zamrugał oczami. Tuż przed sobą ujrzał okazałą, różowawą postać.
- Cieszę się, że będę miał zaszczyt walczyć u boku tak wielkiego bohatera – Vision wyciągnął do niego dłoń.
- Bez przesady – uśmiechnął się zawstydzony i uścisnął rękę robota – Aż tak wielkim bohaterem nie jestem.
- Muszę się nie zgodzić. To, co zrobiłeś było godne podziwu. Twoja siostra wciąż o tobie wspominała, bardzo jej było ciężko, po tym, co się stało.
Nie odpowiedział. Nie chciał już do tego wracać. Skinął tylko głową, przenosząc wzrok na czubki własnych butów.
- Jednak wróciłeś i jestem pewien, że Wanda nie będzie się dłużej smuciła.
- Też mam taką nadzieję.
- Pietro – usłyszał nagle głos siostry.
Podbiegła w jego stronę. Minęła się z Visionem, który uśmiechnął się do niej. Skuliła głowę, a jej policzki zarumieniły się nieco.
Nie zważając jednak na to, Wanda podeszła do brata i chwyciła jego dłoń, wkładając w nią jakiś niewielki, płaski przedmiot.
Zaciekawiony Pietro, postanowił bliżej się temu przyjrzeć.
- To karta członkowska T.A.R.C.Z.Y - wyjaśniła, nim zdążył o cokolwiek zapytać - To taka jakby przepustka do wszystkiego. Są tu wszystkie dane, jest też wbudowany nadajnik. W razie czego T.A.R.C.Z.A będzie cię mogła szybko namierzyć... - uśmiech momentalnie zniknął z jej twarzy - W razie gdyby coś ci się stało.
Zwiesiła głowę, chciała ukryć przed nim swój smutek. Nie chciała po raz kolejny roztrząsać tej sprawy, zwłaszcza, że jeszcze kilka chwil temu ją o to prosił.
Pietro jednak nie zamierzał pozwolić jej się smucić. natychmiast ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy. Były już na tyle wypełnione łzami, by mógł dostrzec w nich swoje odbicie.
- Siostra - uśmiechnął się czule - Wszystko jest w porządku. Nic mi nie jest i nic mi się nie stanie. Daję ci słowo.
Skinęła lekko głową, po czym smutek musiał ustąpić narastającej w jej sercu radości.
Jej brat, cały jej świat stał teraz naprzeciw niej. Był  cały i zdrowy. I co najważniejsze, żył. Wrócił do niej i nie liczyło się nic poza tym.
- A teraz nie smuć się już - objął ją ramieniem - I chodź, zjemy coś.
- Wydaję mi się, czy jesz dużo więcej niż zwykle? - zauważyła z uśmiechem.
- Cóż, trzeba korzystać, dopóki można. A ten... Ty z tym Visionem coś ten-tego? – spytał szeptem, nachylając się nad siostrą.
Zmierzyła go niemal oburzonym wzrokiem.
- Głupi jesteś – odburknęła, po czym skierowała kroki w stronę swojego pokoju.
Pietro tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym ruszył w ślad za nią.

★★★

I koniec :)
Przynajmniej na razie ;)
Kończąc ten rozdział uświadomiłam sobie, że w tym opowiadaniu miałam skupić się na wydarzeniach tuż po Czasie Ultrona, a przed nami Civil War, co nie ukrywam, troszkę namieszałoby w fabule New Avenger.
Mam natomiast pomysł, aby stworzyć inną historię, również skupiającą się na bliźniakach Maximoff, ale bazując właśnie na Civil War.
No cóż, zobaczymy, gdy wrócę w piątek z kina xD
Pytanie brzmi jednak, czy bylibyście zainteresowani takim opowiadaniem? ;)

A jeśli liczycie na rozwinięcie wspólnego wątku Wandy i Visiona, muszę was zasmucić...
Nie jestem zwolenniczką tej pary, jednak w hołdzie komiksowej wersji, chciałam do ich związku jakoś nawiązać :)

PS Za wszystkie literówki przepraszam xD

sobota, 30 kwietnia 2016

DIY - Quicksilver Funko Pop

2 komentarze:
Po dosyć długim okresie buntu skierowanego w stronę firmy Funko która zapowiedziała, iż nie zrobi figurki Quicksilvera, ja, Chanelka, postanowiłam przerwać milczenie w tej sprawie i wreszcie coś zrobić...
I tak oto powstał mój pierwszy funkowy custom :D

Ale od początku...
Dotychczas, jak wiecie, w mojej kolekcji figurek Funko Pop znajdowali się jedynie Thor, Loki i Lady Sif. 
Jednak opętana szałem zakupowym, postanowiłam dokupić kilku kolegów i koleżanek mojej asgardzkiej drużynie :)

I tak oto nadeszła do mnie paczka...


... zawierająca aż sześć figurek <3

Jeśli zastanawiacie się, co robi tutaj Brian O'Conner z Szybkich i Wściekłych, już odpowiadam...
Nie, wcale nic mi się nie pomyliło :)
Stał się on bowiem podstawą do wykonania mojego własnego Pietro <3

Oto i poszczególne etapy wykonywania customu...





A oto i efekt końcowy...


I co wy na to? :)
Może i mój mały Pietro nie jet idealny, ale już go kocham xD
Poza tym, bliźniaki mogą wreszcie być razem.
Jeśli nie w filmie, to u mnie na półce ;)

środa, 25 listopada 2015

Quick News #2 - Zwiastun Captain America: Civil War

4 komentarze:
Po długim wyczekiwaniu, w sieci pojawił się pierwszy zwiastun najnowszej części Kapitana Ameryki, której tytuł po polsku będzie brzmiał dokładnie:
Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów.

Chyba dużo lepiej brzmi Civil War, chociaż nie wiem, czy przetłumaczenie na Wojna Domowa byłoby lepszym pomysłem.
O oto i zwiastuny:
z napisami
(klik)

z dubbingiem
(klik)

Moim zdaniem - rewelacja i nie mogę doczekać się premiery filmu <3

I jeszcze garstka gifów/screenów.





Czy wy też widzicie tutaj napis "Sokovia Accords"?
W dodatku w rękach Wandy?
Nie wiem, jak wy, ale ja liczę na chociażby minimalne nawiązanie do Pietro :*




A jak wam podoba się zwiastun? :)

piątek, 30 października 2015

Gadżetowe Nowości #5 - Plastikowy Stan Lee

Brak komentarzy:
Chyba nie ma możliwości, żeby ktoś, kto ogląda filmy Marvela, a tym bardziej czytał komiksy, nie wiedział, kim jest Stan Lee.
To żywa legenda, twórca najpopularniejszych komiksów, na podstawie których stworzono liczne filmy... To jemu zawdzięczamy takie wspaniałości, jak Avengers.
Bez niego, coś takiego by nie powstało.

Nie wspominając już o jego mistrzowskich drobnych rolach w każdej marvelowej produkcji <3

Firma Hot Toys postanowiła uczcić tego wspaniałego człowieka i stworzyć figurkę na jego podobieństwo...


Wciąż jestem pod olbrzymim wrażeniem, jak Hot Toys to robi, że wszystkie figurki są tak realistyczne...





Więcej zdjęć oraz dodatkowe informacje znajdziecie tutaj.

Gdybym nie miała, co robić z kasą, na pewno bym kupiła...
Jednak na mojej liście są inne priorytety xD

A wy co myślicie na temat tej figurki? :)

sobota, 24 października 2015

New Avenger - Rozdział VI

4 komentarze:
Przyznaję, zaniedbałam nie tylko opowiadanie, ale również całego bloga...
Wszystko przez to, że szkoła zaira mi znacznie więcej czasu, niż powinna :P

Dzisiejszy rozdział jest etapem kończącym smutki (przynajmniej na jakiś czas) więc mam nadzieję, że wam się spodoba ;)

Zapraszam do lektury :)

★★★

Rozdział VI - Wróć do mnie

Biegł za nią, ale nie był w stanie jej dogonić. Zastanawiał się, czy Pietro aby na pewno jest jedynym z bliźniaków, którzy posiadali moc nadludzkiej prędkości. Nie miał pojęcia, skąd wiedziała, dokąd ma iść. Przecież nie mówił jej, w której sali leży jej brat.
Bliźniacza telepatia, pomyślał.
- Wanda – chwycił ją mocno za ramiona – Nie możesz tam wejść.
- Muszę się z nim zobaczyć – próbowała wyrwać się z uścisku.
- Wiem, ale to nie jest najlepszy moment.
- Przecież mówiłeś, że się obudził.
- Ale nie powiedziałem, że możesz do niego iść – warknął.
Rozluźnił uścisk, po czym zsunął dłonie na jej nadgarstki, widząc lęk w jej oczach. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać. Ale nie dziwił się temu. Już i tak wiele przeżyła, a jego zdenerwowanie tylko pogarszało sytuację.
- Wybacz – powiedział skruszony – Byłem trochę za ostry… Po prostu lekarze nadal robią mu badania, ale nic nie mogą znaleźć. Żadnych nieprawidłowości. Pietro jest agresywny, niczego nie pamięta. Nie wie, co się stało, kim jest, nikogo nie rozpoznaje. Ciebie również by nie poznał.
Popatrzyła raz jeszcze w kierunku drzwi.
On tam był.
Żywy.
Teraz dzieliły ich tylko drzwi. Nie niepojęta otchłań, jaką jest śmierć. Tylko drzwi.
- Muszę go zobaczyć – błagała – Nie skrzywdziłby mnie. Proszę, pozwól mi tam wejść.
Jej oczy błysnęły od napływających łez.
Westchnął bezradnie, kręcąc głową.
- Ale z ciebie mięczak, Barton – jęknął do siebie, po czym uchylił lekko drzwi.
Zamrugała zaskoczona, gdy gestem dłoni nakazał jej wejść do środka.
- No wchodź. Chociaż oboje pewnie będziemy tego żałować…

***

Każdy krok stawiała z nadmierną wręcz ostrożnością. Bała się tego, co może za chwilę nastąpić. Ale tęsknota za bratem była silniejsza od strachu. Uważnie rozejrzała się po pokoju, szukając jego twarzy.
W końcu go zauważyła. On ją również.
Leżał na łóżku, przypięty do niego pasami. Lekarze powiedzieli, że strasznie się rzucał. Unieruchomili go, by nie zrobił krzywdy ani sobie, ani nikomu innemu.
- Pietro? – niepewnie zrobiła krok ku niemu.
Patrzył na nią, jakby widział w niej największego wroga. Szarpnął rękami, zupełnie jak gdyby chciał się na nią rzucić.
- To ja, Wanda – usiadła ostrożnie na brzegu łóżka, po czym położyła dłoń na jego własnej.
On jednak milczał, a gdy tyko poczuł jej dotyk na ręce, cofnął ją w miarę możliwości jak najdalej od niej.
- Nie pamiętasz mnie? – spytała łamiącym się głosem – To przecież ja. Twoja siostra. Wanda.
Słysząc jej imię, ponownie próbując wyrwać się z uścisku skórzanych pasów. Jednak ku jej zdziwieniu, twarda skóra, z której zrobione były paski, zaczęła stopniowo pękać.
Nie zdążyła w żaden sposób zareagować, gdy chwycił ją i przycisnął do ściany, ściskając mocno jej ramiona.
Nawet, gdyby miała możliwość się bronić, nie zrobiłaby tego.
Pietro jej nie pamiętał. Nie wiedział, że byli rodzeństwem.
Ale ona o tym wiedziała.
Nieświadomość ta dała mu przewagę.
Nie mogłaby skrzywdzić własnego brata. Nie, kiedy wiedziała, jak wiele dla niej znaczy.
Popatrzyła mu w oczy. Były puste, pozbawione jakichkolwiek emocji. Jasny błękit jego oczu, który zawsze kojarzył jej się z życiem i energią, teraz niemal przyprawiał ją o dreszcze.
Pietro uniósł jedną rękę, drugą natomiast wciąż uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch. Zaskoczyło ją, że miał aż tyle siły. Zawsze uważała go za wysportowanego, a po eksperymentach Struckera stał się jeszcze bardziej krzepki. Teraz mógł unieruchomić ją przy użyciu tylko jednej ręki.
Widziała, że chce zadać jej cios. Zacisnął dłoń w pięść wymierzając w jej skroń.
Nie zamierzała się bronić.
Nie zależało jej już na życiu. Mógł ją zabić.
Skończyłby tym samym jej udrękę.
Po jej policzkach spłynęły łzy. Tym razem nie potrafiła ich powstrzymać.
- Myślałam, że na zawsze cię straciłam – wyszlochała patrząc mu głęboko w oczy – A teraz, gdy cię odzyskałam, ty nawet nie wiesz, kim jestem…
Wiedziała, że zapewne nie rozumie jej słów. Nie mogła jednak dłużej tłumić w sobie smutku, który nie opuszczał jej od dnia, w którym go straciła.
Przez ten czas łudziła się, że jednak do niej wróci. Że ukoi jej ból.
Tymczasem okazało się, że jego powrót, którego tak pragnęła, przysporzył jej jeszcze więcej cierpienia.
- To, że mnie nie pamiętasz, boli jeszcze bardziej, niż gdybyś naprawdę zginął i miał nigdy nie wrócić…
Załkała głośno. Nie dbając o to, czy ktokolwiek ją usłyszy. Nie pamiętał jej. Odzyskała go, ale nie do końca.
Nie był to Pietro, który bez względu na wszystko ją chronił.
Nie był to Pietro, dla którego była najważniejsza.
Nie był to jej Pietro.
- Marzyłam o tym, żebyś do mnie wrócił. A teraz tu jesteś. I chcesz mnie zabić. Zrób to. Tylko mi tym ulżysz. Chcę po prostu żebyś wiedział, że nigdy bym o tobie nie zapomniała. Jesteś moim bratem, którego kocham ponad wszystko na świecie. Moją jedyną rodziną. I nigdy bym cię nie skrzywdziła.
Wraz z ostatnim słowem zacisnęła szczelnie powieki, oczekując na cios. Wstrzymała oddech i mężnie uniosła głowę do góry.  
- Wanda – usłyszała nagle jego cichy i łagodny głos.
Była jednak pewna, że się przesłyszała. Brak snu, wszystkie te wydarzenia tylko osłabiały jej psychikę. Przestała więc zwracać uwagę na omamy, zarówno te wizualne, jak i dźwiękowe. Niejednokrotnie zdawało jej się, że słyszy jego głos, ale takie omamy były chyba w tej sytuacji czymś normalnym.
Może to wszystko również jest tylko złudzeniem?
Lecz nagle poczuła, jak uścisk na jej ramieniu powoli słabnie. Jej policzek ostrożnie musnęła czyjaś ciepła dłoń, ocierając przy tym jej łzy. Zaskoczona, otworzyła niepewnie oczy.
Pietro wciąż stał naprzeciw niej. Jednak teraz nie wyglądał, jakby chciał zrobić jej krzywdę. Przyglądał jej się z troską i to właśnie jego ręka czule gładziła jej policzek.
- Proszę cię, nie płacz – szepnął czule, posyłając jej lekki, pokrzepiający uśmiech.
Uśmiech.
Ten, który pocieszał ją w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. W jego błękitnych oczach znów widziała żywy błysk. Patrzył na nią tak, jak robił to dawniej.
Poczuła, jak jej serce przyspiesza rytm, a kąciki jej ust mimowolnie unoszą się ku górze.
- Pietro – pisnęła radośnie – Pamiętasz mnie!
- Jak mógłbym zapomnieć o mojej ukochanej, młodszej siostrzyczce?
Uśmiechając się szeroko, zarzuciła mu się na szyję i objęła go mocno.
Nie zwróciła nawet uwagi na to, że znów nazwał ją młodszą siostrzyczką, czego wręcz nienawidziła. Zawsze podkreślał fakt, że jest starszy. Nie cierpiała go, kiedy jej to wypominał.
Teraz jednak ją to nie obchodziło.
Liczył się tylko fakt, że wrócił do niej dawny Pietro, za którym tak ogromnie tęskniła.
- Myślałam, że już na zawsze cię straciłam – szepnęła drżącym z nadmiaru emocji głosem.
Łzy ponownie wypełniły jej oczy. Jednak tym razem, nie były one spowodowane smutkiem.
Odzyskała go.
Wrócił do niej.
Roześmiała się przez łzy, wtulając się w jego kark. Nie mogła uwierzyć, że znów mogła się do niego przytulić. Odwzajemnił uścisk, głaszcząc ją delikatnie po włosach.  
- Wando? – zaczął niepewnie – Co się stało? I gdzie ja jestem?
Minimalnie odsunęła się od niego.
- Niczego nie pamiętasz?
- Nie – przecząco pokręcił głową – Ostatnie, co pamiętam, to Sokovię i walkę z Ultronem…
Zacisnęła powieki i zwiesiła głowę.
Walka z Ultronem.
Dzień, w którym straciła wszystko. W którym cały świat zwalił się jej na głowę. W którym pierwszy raz w życiu została całkiem sama.
Dzień, w którym złamał obietnicę.
Miał jej nie opuszczać, przysięgał jej to. A mimo to, los zadecydował inaczej, rozdzielił ich.
Poczuła, jak jej oczy po raz kolejny wypełniają się łzami.
- Ty – zaczęła, z trudem powstrzymując płacz – Zginąłeś.
Słysząc to jedno słowo, przypomniał sobie dokładnie tamte wydarzenia.
Clint Barton ruszył na ratunek dziecka, które jako ostatnie pozostało na powierzchni mającej zaraz roztrzaskać się Sokovii. Wyciągnął chłopca ze szczeliny, jednak zamiast uciekać, zastygł w bezruchu, wpatrując się przed siebie.
 Zauważył to i podążając za jego wzrokiem, zobaczył, jak seria pocisków zmierza w stronę łucznika oraz bezbronnego dziecka, które trzymał na rękach. Nie mógł pozwolić, żeby strzały ich dosięgły. Musiał zdążyć ich uratować.
I zdążył.
Jednak nie zdążył ocalić siebie. Pamiętał tylko potworny ból całego ciała. To, jak nogi mimowolnie ugięły się pod jego ciężarem i jak runął na ziemię. Gdy stopniowo ogarniała go ciemność, zdołał jeszcze dosłyszeć rozpaczliwy wrzask Wandy…
… która stała teraz naprzeciw niego, cała zalana łzami.
- Och, siostra –przyciągnął ją do siebie, po czym objął ją mocno – Tak bardzo mi przykro. Nie płacz już, jestem przy tobie.
Wzięła kilka głębokich wdechów, aby zahamować płacz. Złożył kilka pocałunków na czubku jej głowy, co jak zwykle ją uspokoiło.
- Wando? – zapytał cicho po chwili.
- Tak? – uniosła lekko głowę, spoglądając mu w oczy.
- Mogłabyś mi wyjaśnić, gdzie my właściwie jesteśmy? – rozejrzał się nieśmiało po pomieszczeniu – I co się dokładnie stało?
- Oczywiście, ale – otarła policzki z łez – To dosyć długa historia.
- Mamy czas – uśmiechnął się szeroko – I sporo rzeczy do nadrobienia.

***

- Serio? Nazwał dziecko moim imieniem?
- Właściwie – zaczęła z trudem powstrzymując chichot – to nazwał go Nathaniel Pietro Barton…
- Co nie zmienia faktu, że to najgłupszy pomysł jaki w życiu słyszałem.
Roześmiała się, kładąc głowę na jego ramieniu.
Leżeli wygodnie na kanapie, w jej, a właściwie w ich pokoju.
Po kilku dodatkowych badaniach, lekarze nie wykryli żadnych nieprawidłowości. Pietro mógł więc opuścić szpitalną część bazy. Uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli bliźniaki zamieszkają w pokoju we dwójkę. Biorąc pod uwagę okoliczności oraz ich przywiązanie.
Bliźniaków nie należy rozdzielać.
Przyniesiono kilka dodatkowych mebli, kolejną szafę wypełnioną już ubraniami. 
Wielkie, pojedyncze łóżko Wandy zamieniono na znacznie węższe łóżko piętrowe z ciemnego drewna. Spojrzała w jego stronę. Było już zaścielone, na górze czerwoną pościelą, natomiast na dole – niebieską.
Ten pokój potrzebował znacznie więcej błękitnego akcentu.
Odkąd pamiętała, właśnie tak wyglądało jej łóżko. Wreszcie wszystko wróciło do normy.
- Brakowało mi ciebie – westchnęła.
- Wiem – uśmiechnął się, obejmując ją mocniej – I przepraszam cię.
Zamrugała zaskoczona, po czym uniosą lekko głowę.
- Mnie? Za co? – spytała.
- Za to, że cię zostawiłem. Zawiodłem cię. Nawet nie chcę myśleć, jak bardzo musiałaś cierpieć. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że cierpiałaś z mojego powodu, chociaż obiecam, że nie pozwolę cię zranić... Tym czasem, sam cię zraniłem. Strasznie, strasznie cię przepraszam.
Posłała mu ciepły, wyrozumiały uśmiech i ujęła jego twarz w dłonie.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Jestem z ciebie dumna, uratowałeś niewinnego chłopca oraz człowieka, który, gdyby nie ty, osierociłby trójkę własnych dzieci.  Jesteś bohaterem, Pietro. Dla mnie zawsze nim byłeś i zawsze nim będziesz.
Uśmiechnął się w odpowiedzi. Wiedział, że nie może po raz drugi zawieść siostry. Nie może po raz drugi jej zostawić. Odkąd tylko pamiętał, rodzice powtarzali mu, że jest starszy. Wprawdzie tylko o dwanaście minut, ale te minuty zdecydowały o tym, że stał się odpowiedzialny za młodszą siostrę. Miał się nią opiekować bez względu na wszystko.
Pocałował ją w czoło, po czym przytulił do siebie. Miał wrażenie, jakby nie widział jej całą wieczność.
- Ale obiecaj mi coś – powiedziała nagle, przerywając uścisk.
Oparł czoło o jej własne.
- Co tylko sobie życzysz.
- Obiecaj, że mnie już nie zostawisz – wyszeptała smutno – Proszę.
- Nie zostawię cię, już nigdy – uśmiechnął się ciepło – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek znów nas rozdzielił. Obiecuję ci.
Objęła go mocno w pasie, opierając głowę na jego piersi. Nie mogła nacieszyć się dźwiękiem jego bijącego serca.
Słońce dopiero chowało się za horyzontem, wpuszczając przez okna ostatnie, ciemnopomarańczowe promienie. Mimo to, nagle poczuła jak ogarnia ją senność. Teraz mogła zasnąć. W obecności jej brata, który już nigdy jej nie opuści.
Obiecał jej to.
Zamknęła oczy, po czym pozwoliła sobie odpłynąć w krainę snów.

***

Otworzyła oczy. Promienie światła wypełniły już cały pokój. Rozejrzała się po jego wnętrzu, szukając Pietro. Jednak tutaj go nie było. Spojrzała więc w dół, na jego łóżko, lecz ono również było puste. Na pewno musiał już się obudzić i zejść na śniadanie. Zerwała się z łóżka, po czym szybko narzucając na siebie szlafrok, z uśmiechem zbiegła po schodach do jadalni.
Wszyscy siedzieli już przy stole. Jednak coś przykuło jej uwagę. Cała drużyna ubrana była w czarne stroje. Mieli zwieszone głowy, jednak gdy zorientowali się, że weszła do pokoju, odwrócili się w jej stronę.
- Coś się stało? – zapytała niepewnie, zwalniając kroku – Wyglądacie, jakby ktoś umarł.
Chciała, żeby zabrzmiało to zabawnie. Zmusiła się nawet do uśmiechu, jednak jej dobry humor nie przerzucił się na nikogo więcej.
Raz jeszcze spojrzała na drużynę. Widziała wszystkich, jednak brakowało jej jednej osoby…
Clint uniósł się z krzesła, po czym powoli podszedł do niej. Patrzył na nią ze smutkiem, a jednocześnie współczuciem. Ostrożnie położył dłoń na jej ramieniu.
- Wanda – zaczął, jednak w tej samej chwili, do jadali weszło kilku agentów, niosących kogoś na noszach.
Jasne, nieco przydługie włosy.
Zakrwawiona, jasnoniebieska bluzka.
Czarne spodnie.
Białe sportowe buty...
- Przykro mi – szepnął Clint.
Pietro.
- Nie…
Podeszła powoli do jego nieruchomego ciała, po czym odgarnęła z jego czoła kilka srebrzystych kosmyków. Poczuła ostry ból w sercu. Nie mogła złapać tchu.
- Nie, nie, nie!
Głośny huk wypełnił całe pomieszczenie. Gwałtownie zerwała się z łóżka, z przerażeniem spoglądając w okno. Krople deszczu hałaśliwie uderzały o parapet, czemu towarzyszył blask błyskawic oraz donośne pomruki grzmotów.
Odkąd pamiętała, bała się burzy. Wprawdzie poznała Thora, boga, który władał tym przerażającym żywiołem, ale myśl ta wcale jej nie pomagała.
Nadal potwornie bała się burzy.
Odruchowo nasunęła na siebie czerwoną kołdrę i zorientowała się, że jest we własnym łóżku. Nie wiedziała nawet, jak się tam znalazła. Przecież zasnęła na kanapie…
Pietro, pomyślała z lekkim uśmiechem.
To on musiał ją tutaj przenieść.
Spojrzała w dół i odetchnęła z ulgą, gdy tylko go zobaczyła. Czuła się tak, jak za czasów dzieciństwa, gdzie również spali na piętrowym łóżku. Nie mogła uwierzyć, że znów może spojrzeć na łóżko brata i zobaczyć jego śpiącą spokojnie postać.
Brakowało jej go.
Za bardzo, by teraz ponownie położyć się do snu. Zsunęła się z łóżka, po czym cichutko schodząc po kolejny szczeblach drewnianej drabinki, zeszła na podłogę.
Usiadła ostrożnie na brzegu jego łóżka.
- Pietro? – ostrożnie dotknęła jego ramienia.
Spał jednak zbyt mocno, by mogłoby go to zbudzić. Mruknął jedynie coś pod nosem, przewracając się na bok.
Uśmiechnęła się mimowolnie. Nawet gdy spał, nie mógł uleżeć spokojnie.
Olbrzymia błyskawica przecięła nieboskłon, czemu towarzyszył ogłuszający wręcz huk. Wzdrygnęła się ze strachu.
Ostrożnie odchyliła brzeg kołdry, po czym starając się nie zbudzić brata, położyła się obok niego. Najwidoczniej wyczuł jej obecność. Zdezorientowany, otworzył jeszcze zaspane powieki i zaczął rozglądać się dookoła.
- Wanda? – ziewnął, gdy jego wzrok padł na nią.
- Nie chciałam cię obudzić… - zwiesiła głowę.
- To nic takiego – uśmiechnął się – Stało się coś?
- Miałam zły sen – wyszeptała – A poza tym…
Przerwał jej kolejny grzmot. Odruchowo przysunęła się bliżej niego, ze strachem spoglądając w stronę okna.
Wprawdzie jego oczy były jeszcze zaspane, ale patrzyły na nią z wyrozumiałością i troską. Doskonale wiedział, co ją trapi.
Bliźniacza telepatia.
Jego siostra bała się burzy odkąd tyko pamiętał. Za każdym razem, w ciemną i burzliwą noc przychodziła do niego. Przy nim się nie bała. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
- Mogę dziś spać z tobą? – spytała, spoglądając mu w oczy.
Widział w nich lęk, nie tylko przed burzą. Coś musiało ją porządnie wystraszyć, jej oczy lśniły od powoli napływających łez.
- Jasne, że możesz – roześmiał się, przysuwając do niej – Poza tym, czy kiedykolwiek ci odmówiłem?
Uśmiechnęła się, po czym przytuliła do brata. Tak bardzo tęskniła za jego bliskością. Za jego ciepłem. Zamknęła oczy, wtulając się w jego pierś. Pachniał jak ciepły, letni wiatr, który tak kochał. Uwielbiał szybkość i towarzyszący jej rześki powiew muskający mu twarz.
Nie mogła sobie wyobrazić, że jeszcze kilka dni temu, byłaby wstanie oddać wszystko za chwilę taką jak ta.
To wszystko było tak niewiarygodne, a zarazem tak realne.
- Co takiego ci się śniło, że aż tak się przestraszyłaś? – zapytał, głaszcząc ją czule po głowie.
- Nie chcę teraz o tym mówić – westchnęła smutno – Po prostu…
Przygryzła nieśmiało dolną wargę. Z jednej strony, nie chciała już powracać do smutnych chwil z jakże niedalekiej przeszłości, które musiała przeżyć bez niego. Wspomnienia te były zbyt bolesne.
Z drugiej jednak strony, dusiła to w sobie już od wielu dni. Jedynym, czego pragnęła, był powrót jej brata, który teraz był tuż obok niej. Cały i zdrowy. Był jedyną osobą, która mogłaby zrozumieć to, przez co przeszła. To, co czuła.
- Boję się, że ktoś znowu mi ciebie odbierze – wyszeptała – Boję się, że gdy się obudzę, ciebie znów nie będzie obok mnie. Że to wszystko okaże się tylko kolejnym snem.
Westchnął ciężko, po czym opiekuńczo owinął ramiona wokół jej drobnego ciała. Rozumiał jej obawy. Nie wiedział jak bardzo przeżywała jego odejście, ale znał ją na tyle dobrze, by móc to sobie wyobrazić. Sama myśl, że mogła wylewać przez niego łzy była nie do zniesienia.
Uniosła głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Nie chcę cię znów stracić, Pietro…
- Nie stracisz, mogę ci to obiecać – pocałował ją czule w czubek głowy – Będę tutaj, kiedy się obudzisz, daję ci słowo.  
Brakowało jej czułości, jaką Pietro ją otaczał. Odkąd pamiętała, traktował ją, jakby była dla niego najcenniejszym skarbem. Chronił ją, bez względu na własne bezpieczeństwo, co zdążył już wielokrotnie udowodnić.
Wreszcie czuła, że może zasnąć. Szereg nieprzespanych nocy powoli dawał się we znaki.
Ale teraz miała przy sobie kogoś, jedyną osobę, przy której czuła się bezpiecznie. Zamknęła oczy i pogrążyła się we śnie, w objęciach brata.

★★★

Wybaczcie za wszelkie błędy i niedociągnięcia, ale zdążyłam już trochę odwyknąć od pisania xD
Jeśli więc zauważycie coś niepokojącego, dajcie znać, a ja postaram się to jak najszybciej poprawić ;)

poniedziałek, 12 października 2015

Gadżetowe Nowości #4 - Iron Fridge

Brak komentarzy:
Dziś coś dla fanów Iron Mana.
Jeśli ktoś jest również fanem małych lodówek, powinien jak najszybciej zaopatrzyć się w coś takiego :)


Pojemność tej lodóweczki nie jest duża, ale całkiem przyzwoita jak na miniaturę :)



I jak wam się podoba?
Moim zdaniem, idealnie pasowałaby do biura, a może nawet zmieściłaby się do szkolnej szafki? xD