Tak, wiem...
Kolejna przerwa, przepraszam :(
Jednak mam za sobą dość przełomowy etap w moim życiu.
Co nie oznacza, że kończę z Life in Midgard, oj nie...
Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie xD
A teraz, bez dalszych wstępów, rozdział ósmy ;)
- Wiesz, siostra, wcale nie czuję się teraz jak Avenger - powiedział wpatrując się w sufit, po czym przeniósł wzrok na siostrę - Czy coś ze mną nie tak?Kolejna przerwa, przepraszam :(
Jednak mam za sobą dość przełomowy etap w moim życiu.
Co nie oznacza, że kończę z Life in Midgard, oj nie...
Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie xD
A teraz, bez dalszych wstępów, rozdział ósmy ;)
★★★
Rozdział VII - Nowe Problemy
Zachichotała cicho w odpowiedzi, przeczesując dłonią jego gęste, popielate włosy.
Siedziała na kanapie, natomiast Pietro, którego głowa spoczywała na jej kolanach, z uśmiechem się jej przyglądał.
- Poza tym, że jesteś nadpobudliwy i zdecydowanie niemożliwy, to chyba wszystko z tobą w porządku - nachyliła się nad nim i pocałowała delikatnie w czoło - Nie przejmuj się, ja wciąż nie czuję się jak członek zespołu... Nawet nie pamiętam, kiedy oficjalnie mnie przyjęli.
Dokładnie studiowała postać brata, nie mogąc nacieszyć się jego widokiem. Mimo czasu, który razem spędzili i jego licznych zapewnień, nie mogła uwierzyć, że Pietro do niej wrócił.
Że żyje. Że jest obok niej.
Wreszcie było tak, jak być powinno. Bliźniaków nie powinno się rozdzielać.
Uświadomiła sobie, że doświadczyła największego cudu, jaki mogła kiedykolwiek otrzymać. Powrót jej brata, to, że jej go oddano, był darem i obiecała sobie, że będzie go chronić za wszelką cenę i bez względu na wszystko.
Niespodziewanie, drzwi do pokoju otworzyły się, po czym oboje dostrzegli stojącą w progu Natashę. Po jej minie zorientowali się, że coś jest nie tak.
- Nie chcę wam przerywać - powiedziała zmieszana - Ale chyba mamy problem.
Wanda zamarła, a Pietro, odczuwając jej niepokój, dźwignął się na łokciach i chwycił siostrę za rękę, mając nadzieję, że choć trochę ją to uspokoi. Zazwyczaj, w takich sytuacjach, to pomagało.
- Co się dzieje? - spytał niepewnie.
- W zasadzie, sami nie wiemy, co. I właśnie to chcemy ustalić. Kapitan zwołał w tej sprawie zebranie, chodźcie za mną.
***
- Znamy jej zagrywki, niczego nie robi tak po prostu. Musi mieć w tym jakiś interes – kontynuowała Natasha, stojąca tuż obok Steva – Nie wskrzesiliby Pietro, gdyby nie był im potrzebny.
Na te słowa, Wanda poczuła gwałtowny ucisk w sercu.
Nie chciała już powracać do chwil, w których go nie było. Wydawały się tak odległe, a mimo to tak niebezpiecznie bliskie. Jeszcze kilka dni temu, siedziała w swoim pokoju, pogrążona w rozpaczy.
Ponieważ jego nie było obok.
Był martwy.
Zacisnęła powieki, biorąc głęboki wdech.
Najwidoczniej jej brat to zauważył. Chwycił ją delikatnie za rękę, posyłając jej pocieszający uśmiech.
Spokojnie, jestem tutaj, usłyszała w głowie jego głos.
Bliźniacza telepatia.
Odwzajemniła uśmiech, ściskając nieco mocniej jego ciepłą dłoń.
- Nie wiemy, co planują – Kapitan zrobił krok w ich stronę – Pietro nie pamięta niczego z tamtego okresu, więc musimy sami to wydedukować. Jakieś pomysły, drużyno?
Zapadła cisza. Wszyscy spoglądali na siebie kątem oka.
Jednak Pietro w skupieniu przeszukiwał zakamarki swej pamięci.
Pustka.
Nie potrafił niczego sobie przypomnieć.
Wydawało mu się, że w wydarzeniach pomiędzy walką z Ultronem, a jego przebudzeniu w siedzibie T.A.R.C.Z.Y nie brał udziału. Jakby w ogóle nie istniały. Albo jakby on wtedy nie istniał…
Jednak w pewnej chwili, przed oczyma mignął mu obraz pewnego mężczyzny, charakterystycznym monoklem w prawym oku.
Witam z powrotem na świecie. Mam nadzieję, że się pan wyspał, panie Maximoff.
To ona jest pierwszym celem. Jednak nim przejdziemy do działania, radziłbym zdobyć jakąś broń.
- Strucker – powiedział nagle Pietro – Chce się was pozbyć.
Oczy wszystkich skupione były na nim. Jednak Kapitan przyglądał mu się z wyjątkową ciekawością.
- Jak to Strucker? - spytał - Przecież on nie żyje. Ultron zabił go jeszcze przed bitwą w Sokovii.
- Pewnie wykorzystał tą samą metodę, którą zastosowali na mnie - wyjaśnił - Bo nie mam innego pomysłu. HYDRA wie, że byłem po waszej stronie, wie też, że jestem ważny dla Wandy, więc pewnie chciała wykorzystać mnie do zniszczenia was od środka.
- Jesteś bratem Wandy, a ona nigdy by cię nie skrzywdziła – ciągnął Clint – Gdy chciałeś ją zabić, nie broniła się. Najwidoczniej HYDRA o tym wiedziała, a wystarczy, że zabraknie jednego członka zespołu.
- Wtedy rozpadnie się całość – dokończył Vision - Zwłaszcza biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności.
- Jeśli się nie mylimy, to jesteśmy w niebezpieczeństwie – Kapitan, powoli przemierzając pomieszczenie analizował wszystkie informacje – Wygląda na to, że HYDRA potrafi wskrzeszać ludzi, a to niezbyt dobrze.
- Chyba mam pomysł, za pozwoleniem, Kapitanie – Falcon uniósł do góry rękę.
Steve skinął głową, zezwalając mu na wypowiedź.
- No więc, skoro Pietro zaczyna sobie przypominać pewne rzeczy, może uda mu się przypomnieć, gdzie przetrzymywała go HYDRA?
Pietro ponownie stał w centrum zainteresowania.
- Mogę spróbować coś jeszcze sobie przypomnieć, ale niczego nie obiecuję.
- W porządku – uspokoił go Sam – Przynajmniej musimy spróbować.
- Dobry pomysł – Natasha pstryknęła palcami – Ale lepiej będzie się rozdzielić. Skoro HYDRA zna naszą kryjówkę, musimy być ostrożniejsi. Niech część zostanie tutaj, w razie potrzeby będzie interweniować, a część pojedzie zbadać bazę HYDRY.
- Zgoda – Kapitan skinął głową – Pojadę ja, Vision i Sam. Skoro nie jest jeszcze pewne, co tam zastaniemy, zabiorę tylko ich. Wy zostańcie, żeby pilnować bazy, w razie czego, zawiadomimy was, żebyście dołączyli.
Natasha skinęła głową, a w ślad za nią reszta drużyny. Wszyscy, poza bliźniakami, które tylko wymieniły spojrzenia.
Steve westchnął smutno, po czym zwrócił się do Pietro.
- W takim razie, Pietro, ty też musisz jechać z nami.
- Co? – pisnęła cicho Wanda – Nie…
Odruchowo ścisnęła mocniej dłoń brata.
- Wanda – Clint podszedł do niej – Wiem, że jest to teraz dla was trudne, ale…
- Nie – przerwała mu, kręcąc głową – Nigdzie go nie puszczę.
- Siostra – Pietro chwycił ją za ręce – Przecież nie jadę na drugi koniec świata. Nic mi nie będzie.
Zacisnęła powieki i potrząsnęła przecząco głową. Westchnął cicho, po czym spojrzał na resztę ekipy.
- Dajcie nam chwilę, musimy to obgadać.
Bez słowa skinęli głowami, po czym Pietro, trzymając dłoń na ramieniu siostry, powoli wyprowadził ją na korytarz. Oparła się plecami o ścianę, patrząc na czubki własnych butów.
- Hej – chwycił ją delikatnie za podbródek i uniósł jej głowę, by móc spojrzeć jej w oczy, widział, że są już pełne łez – Przecież nic mi się nie stanie.
- A co, jeśli jednak coś ci się stanie? – chlipnęła – Nie chcę się z tobą rozstawać. Boję się, że znowu cię stracę, Pietro. A tego bym nie przeżyła. Nie po raz kolejny…
Rzuciła mu się na szyję, mocno go obejmując. Odwzajemnił uścisk, przesuwając dłońmi w górę i w dół po jej plecach.
- Jadę z tobą – powiedziała nagle, spoglądając mu w oczy – Nie puszczę cię samego.
- Mowy nie ma – zaprzeczył natychmiast – Nie będę cię niepotrzebnie narażał. Zostań, tutaj będziesz bezpieczna.
- Ale…
- Wanda, muszę tam jechać sam – wyszeptał smutno, po czym ponownie przytulił ją do siebie – Robię to dla nas. Żebyśmy w końcu mogli być bezpieczni. Żebyś w końcu przestała się martwić.
Uśmiechnęła się przez łzy. Robił to dla niej. To ze względu na nią znów chciał się narażać. Fakt ten jednak nie sprawiał, że czuła się lepiej.
Odkąd pamiętała, zawsze tak robił. Wiedziała, jak bardzo potrafi być nieostrożny i lekkomyślny. I właśnie tego najbardziej się obawiała.
Pietro zawsze najpierw robił, a potem myślał, przez co często pakował się w kłopoty.
Chciała tylko, żeby na siebie uważał. Chciała mieć pewność, że nic mu się nie stanie.
Nie odzyskała go po to, by znów go tracić.
- Obiecaj mi, że będziesz ostrożny – przytuliła go do siebie mocniej – I że do mnie wrócisz. Proszę…
- Wrócę – uśmiechnął się, czule gładząc ją po włosach – Daję ci słowo.
★★★
I koniec, przynajmniej na razie ;)
W międzyczasie, chcę Was zaprosić w pewne miejsce:
(klik)
Póki co, to dopiero początki, ale Marvela też tam nie zabraknie ;)