poniedziałek, 2 maja 2016

New Avenger - Rozdział VII

No cóż, nie da się ukryć, że przerwa w tym opowiadaniu trwała dosyć długo...
Za co ogromnie chcę was przeprosić :(

Jednak dziś mam dla was kolejny, nowiutki rozdział, który mam nadzieję przypadnie wam do gustu :)
Zatem bez dalszego przedłużania, zapraszam ;)

★★★

Rozdział VII - Nowy Avenger

Obudziły ją odgłosy otwieranych i zamykanych szafek. Instynktownie przekręciła się na bok, próbując dokładniej zlokalizować dźwięk. Otworzyła jeszcze zaspane oczy. Wciąż leżała na dolnym posłaniu, otulona niebieską kołdrą. Uśmiechnęła się mimowolnie wdychając kojący zapach, którym pościel zdążyła już nasiąknąć i rozejrzała się po pokoju. Cały wypełniony był promieniami porannego słońca. Ktoś musiał odsunąć zasłony…
Pietro.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając jego postaci. Stał przy jednej z szaf, przeszukując kolejno wszystkie półki i szuflady. Słysząc szmery dobiegające z łóżka, gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
- Cześć, siostra. Obudziłem cię, prawda? – zapytał – Przepraszam cię, po prostu nie mogłem znaleźć żadnej…
- Koszulki? – uśmiechnęła się do niego, ześlizgując się z łóżka.
Bliźniacza telepatia, albo po prostu brak górnej części stroju na ciele brata.
Podeszła powoli do szafki. Chwyciła za gałkę i pociągnęła za jedną z szuflad. Wyjęła ze środka cienki, jasnoniebieski T-shirt.
- Może być? – spytała, podsuwając mu go pod nos.
Szybko rzucił na niego okiem i posłał siostrze pełen wdzięczności uśmiech.
- Wanda, jesteś wielka. Co ja bym bez ciebie zrobił?
Zachichotała cicho, po czym podała mu ubranie. Uśmiech jednak gwałtownie zniknął z jej twarzy, gdy popatrzyła na jego nagi tors.
Blizny po kulach jeszcze nie zdążyły się całkowicie wygoić. I tak nie wyglądały najgorzej, jak na tak krótki okres czasu. Pozostały po nich jedynie niewielkie, wklęsłe punkty.
W każdym z tych punktów jeszcze niedawno tkwiła jedna kula, a każda kolejna była dowodem na to, że jej brat był martwy. Tak duża ilość pocisków okazała być śmiertelna, nawet jego przyspieszony metabolizm i nadzwyczajna regeneracja nie potrafiły temu zapobiec.
Każda kolejna blizna wzbudzała w niej większe poczucie winy.
Gdyby się wtedy nie rozdzielali…
Gdyby nie jej jedno słowo – Idź.
Zostałby przy niej i wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Może nikt nie musiałby ginąć.
Przyłożyła ostrożnie palec do jednej z blizn. Do tej, która była najbliżej jego serca.
- Boli cię? – spytała smutno.
- Nie – odparł, posyłając jej ciepły uśmiech – Prawie o tym zapomniałem.
Słowa te najwidoczniej wcale jej nie pocieszyły.
Ona nie zapomniała.
Nie zapomniała rozrywającego serce bólu, jaki wtedy poczuła. Jakby ktoś, w najbardziej brutalny sposób, wyrwał połowę jej duszy.
Zwiesiła głowę, a jej szare oczy momentalnie wypełniły się łzami.
- Wanda, moje słoneczko – ujął jej twarz w dłonie i uniósł lekko ku górze, by mogła na niego spojrzeć – Nie płacz, nic mi nie jest.
Objęła go w pasie i przytuliła się do jego piersi. Dźwięk jego bijącego spokojnie serca podziałał na nią kojąco. Poczuła jego silne ramiona owijające ochronnie się wokół niej.
- Spokojnie, już dobrze – wyszeptał, całując ją w czoło – Jestem przy tobie.
Pomimo jego uspokajającej bliskości, nie potrafiła powstrzymać łez. Kilka wymknęło się z jej oczu i spłynęło po policzkach, muskając przy tym skórę Pietro.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że naprawdę tutaj jesteś – wyszlochała.
- To uwierz – zachichotał – Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
Sposób, w jaki o tym mówił potrafił podnieść ją na duchu. Próbował odwieść ją od ponurych myśli swoimi dowcipami. Wolał żartować z tego, co się stało, niż brać to aż tak poważnie jak Wanda.
- Nie ma sensu tak smutno zaczynać dzień, chodźmy na śniadanie – złożył szybki pocałunek na czubku jej głowy, po czym chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi – Nie wiem jak ty, ale ja padam z głodu.
- A koszulka?
Po tych słowach, rozmył się na moment przed jej oczami, jednak natychmiast pojawił się ubrany już w T-shirt.
- To idziemy?
- Czekaj – sięgnęła ręką do jego włosów.
Jak zwykle były całkowitym nieładzie. Część srebrnych kosmyków opadała na jego czoło, a część plątała się z innymi na czubku jego głowy.
Kręcił głową, próbując uniknąć jej pomocy, jednak udało jej się postawić na swoim i nadać uczesaniu brata nieco więcej estetyki.
- W porządku – uśmiechnęła się – Teraz możemy iść.

***

- O proszę, jest i nasza młodzież! –zawołał Clint, widząc bliźniaki wchodzące do jadalni.
Wanda uczepiona była ramienia brata, nie chciała nawet na chwilę się z nim rozstawać.
Z uśmiechem usiedli przy stole. Pietro nie zwlekając na nic, chwycił za jeden z tostów i wziął duży kęs. Chyba jeszcze nigdy nie był tak głodny.
Zaczęły się ożywione dyskusje na najróżniejsze tematy. Bliźniaki jednak wolały przysłuchiwać się innym. Nie wdawały się więc w żadną z rozmów.
- Drużyno, małe ogłoszenie – Steve nagle wstał od stołu, uciszając towarzystwo –Jako że nasz skład nieco się powiększył, chciałem wam teraz oficjalnie przedstawić nowego członka Avengers – podszedł do Pietro i położył dłoń na jego ramieniu – Pietro, czy raczej Quicksilverze, witaj w zespole.
Chłopak, który właśnie w spokoju popijał herbatę, omal się nią nie zakrztusił. Otworzył szeroko oczy i zaczął uważnie przyglądać się to siostrze, to stojącemu nad nim Kapitanowi.
- Niespodzianka – szepnęła do niego radośnie Wanda.
- Że co? – zapytał wreszcie, nie kryjąc zaskoczenia – Ja? W Avengers?
- Myślałem, że to oczywiste – Steve wzruszył ramionami – Po pierwsze, uratowałeś życie jednego z naszych, prawie poświęcając własna życie, walczyłeś dzielnie u naszego boku, a po drugie, przyda nam się ktoś twoimi zdolnościami.
- Jesteś… pewien?
- Oczywiście. Zasłużyłeś na to, żeby stać się jednym z nas. Rzecz jasna, o ile się zgodzisz, nie będę cię do niczego zmuszać. Tym raczej zajmie się twoja siostra.
- Ja – wyjąkał – Nie wiem, co powiedzieć. Po prostu nie spodziewałem się, że…
- Nie spodziewałeś? – Clint uniósł brwi - Nie wiem czy wiesz, ale to zdanie zdążyło nabrać nieco innego znaczenia.
W odpowiedzi, Pietro posłał łucznikowi krzywy uśmiech.
- Oj przestań już być taki skromny – uśmiechnęła się Natasha – Powiedz, że się zgadzasz, i tyle.
Popatrzył zakłopotany na wszystkich wokół.
Podczas walki z Ultronem, kiedy pojawił się Helicarrier T.A.R.C.Z.Y. podjął decyzję. Chciał wstąpić w jej szeregi, oczywiście pod warunkiem, że Wanda się zgodzi. Chciał, żeby oboje walczyli w imię dobra, tak jak Avengers, którzy wcale niebyli aż tacy źli, jak na początku mu się wydawało.
Jednak nieszczęśliwy wypadek pokrzyżował jego plany.
Teraz, Kapitan zdawał się czytać mu w myślach. Zaproponował mu członkostwo w szeregach Avengers.
Był jednak zakłopotany. To wszystko działo się za szybko, nawet jak dla niego. Dopiero wczoraj wrócił. W jego pamięci była tylko ogromna luka pomiędzy chwilą, w której ocalił Clinta, a wczorajszym spotkaniem z Wandą.
Właśnie. Wanda. Nie mógł jej teraz zawieść. Avengersi stali się dla niej kimś więcej, niż tylko grupą. Byli przy niej, gdy jego zabrakło. Stali się częścią jej życia.
Podjął decyzję.
- Cóż – zaczął nieśmiało – No zgoda.
- I prawidłowo – Kapitan klasnął w dłonie, po czym poklepał Pietro po ramieniu – Witamy w naszych szeregach.
Nim się zorientował, wszyscy wstali od stołu, otoczyli go, po czym z uśmiechami na ustach gratulowali mu stania się Avengersem.
Kątem oka spojrzał na Wandę, która przez cały czas stała u jego boku.
- Przyznaj się – uśmiechnął się do niej z przekąsem, w przerwie między gratulacjami – Wiedziałaś o tym, co nie?
Skinęła wesoło głową.
- Przepraszam, ale nie mogłam ci powiedzieć – tłumaczyła się – Wtedy nie byłoby niespodzianki.
Przewrócił tylko oczami, gdy złożyła szybki pocałunek na jego policzku.
- Musisz mi na chwilkę wybaczyć – wtrąciła – Ale muszę coś załatwić.
Nie czekając na jego reakcję, przecisnęła się przez otaczający ich, niewielki tłum.
Nim zniknęła z jego oczu, zdążył się jej uważnie przyjrzeć. Szła tak radosnym krokiem, że niemal unosiła się nad ziemią. Wolał sobie nie wyobrażać, jak bardzo przybita była kilka dni temu.
Nie mieli łatwego dzieciństwa. W wieku dziesięciu lat musieli nauczyć się dbać o siebie nawzajem. Musieli bardzo szybko dorosnąć. Kiedyś, Wanda bardzo często się uśmiechała, ale z wiekiem spoważniała. Prawnie nigdy się nie śmiała, czasem zdarzało jej się jedynie lekko uśmiechnąć.
Zmieniła się, ale mimo to, cieszył z tej zmiany. Tęsknił za jej uroczym uśmiechem, za słodkim, perlistym śmiechem. Cieszył się, widząc ją tak szczęśliwą. Jego siostra nie zasłużyła sobie, aby tak cierpieć.
- Gratulacje – pewien specyficzny głos wyrwał go z zamysłów.
Gwałtownie odwrócił się i zdezorientowany zamrugał oczami. Tuż przed sobą ujrzał okazałą, różowawą postać.
- Cieszę się, że będę miał zaszczyt walczyć u boku tak wielkiego bohatera – Vision wyciągnął do niego dłoń.
- Bez przesady – uśmiechnął się zawstydzony i uścisnął rękę robota – Aż tak wielkim bohaterem nie jestem.
- Muszę się nie zgodzić. To, co zrobiłeś było godne podziwu. Twoja siostra wciąż o tobie wspominała, bardzo jej było ciężko, po tym, co się stało.
Nie odpowiedział. Nie chciał już do tego wracać. Skinął tylko głową, przenosząc wzrok na czubki własnych butów.
- Jednak wróciłeś i jestem pewien, że Wanda nie będzie się dłużej smuciła.
- Też mam taką nadzieję.
- Pietro – usłyszał nagle głos siostry.
Podbiegła w jego stronę. Minęła się z Visionem, który uśmiechnął się do niej. Skuliła głowę, a jej policzki zarumieniły się nieco.
Nie zważając jednak na to, Wanda podeszła do brata i chwyciła jego dłoń, wkładając w nią jakiś niewielki, płaski przedmiot.
Zaciekawiony Pietro, postanowił bliżej się temu przyjrzeć.
- To karta członkowska T.A.R.C.Z.Y - wyjaśniła, nim zdążył o cokolwiek zapytać - To taka jakby przepustka do wszystkiego. Są tu wszystkie dane, jest też wbudowany nadajnik. W razie czego T.A.R.C.Z.A będzie cię mogła szybko namierzyć... - uśmiech momentalnie zniknął z jej twarzy - W razie gdyby coś ci się stało.
Zwiesiła głowę, chciała ukryć przed nim swój smutek. Nie chciała po raz kolejny roztrząsać tej sprawy, zwłaszcza, że jeszcze kilka chwil temu ją o to prosił.
Pietro jednak nie zamierzał pozwolić jej się smucić. natychmiast ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy. Były już na tyle wypełnione łzami, by mógł dostrzec w nich swoje odbicie.
- Siostra - uśmiechnął się czule - Wszystko jest w porządku. Nic mi nie jest i nic mi się nie stanie. Daję ci słowo.
Skinęła lekko głową, po czym smutek musiał ustąpić narastającej w jej sercu radości.
Jej brat, cały jej świat stał teraz naprzeciw niej. Był  cały i zdrowy. I co najważniejsze, żył. Wrócił do niej i nie liczyło się nic poza tym.
- A teraz nie smuć się już - objął ją ramieniem - I chodź, zjemy coś.
- Wydaję mi się, czy jesz dużo więcej niż zwykle? - zauważyła z uśmiechem.
- Cóż, trzeba korzystać, dopóki można. A ten... Ty z tym Visionem coś ten-tego? – spytał szeptem, nachylając się nad siostrą.
Zmierzyła go niemal oburzonym wzrokiem.
- Głupi jesteś – odburknęła, po czym skierowała kroki w stronę swojego pokoju.
Pietro tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym ruszył w ślad za nią.

★★★

I koniec :)
Przynajmniej na razie ;)
Kończąc ten rozdział uświadomiłam sobie, że w tym opowiadaniu miałam skupić się na wydarzeniach tuż po Czasie Ultrona, a przed nami Civil War, co nie ukrywam, troszkę namieszałoby w fabule New Avenger.
Mam natomiast pomysł, aby stworzyć inną historię, również skupiającą się na bliźniakach Maximoff, ale bazując właśnie na Civil War.
No cóż, zobaczymy, gdy wrócę w piątek z kina xD
Pytanie brzmi jednak, czy bylibyście zainteresowani takim opowiadaniem? ;)

A jeśli liczycie na rozwinięcie wspólnego wątku Wandy i Visiona, muszę was zasmucić...
Nie jestem zwolenniczką tej pary, jednak w hołdzie komiksowej wersji, chciałam do ich związku jakoś nawiązać :)

PS Za wszystkie literówki przepraszam xD

3 komentarze:

  1. Rozdział cudo, doczekałam się...pomysł na opowiadanie z wydarzeniami po Civil War wydaje mi się bardzo dobry. Uwielbiam bliźniaki, więc dla mnie w każdej historii będą rewelacyjni ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wcale nie szpieguję, nie. No dobra, zapuściłam się aż tutaj, by coś po prostu sprawdzić. Zapewne mnie nie kojarzysz, gdyż moje nazwy zmieniały się jak w kalejdoskopie, a i tak napisałam Ci może z dwa komentarze. Co chciałam sprawdzić? Datę. Tak, jestem natrętnym człowiekiem, który jak się czegoś uczepi, to spokoju nie zazna. Chociaż w sumie możesz mnie pamietać jako właśnie takiego natrętnego człowieka, który uczepił się „Love will thaw” i pytał o kontynuację prawie rok temu. Próbowałam wtedy brzmieć mądrze, ale mi nie wyszło. Dzisiaj chciałabym się tylko zapytać, znowu, czy kiedykolwiek zamierzasz jeszcze to kontynuować? Wena, chęci, pomysł i te sprawy, wiem. Sama nie piszę genialnie, ale się z tym spotykam.

    Skoro już tu jestem, to Ci powiem, że ciekawe jest to, co piszesz. Trochę nie wiedziałam co się dzieje, gdyż nie oglądałam filmu/filmów (przepraszam, nie wiem ile jest), ani nie czytałam poprzednich części, ale podobało mi się.
    Pozdrawiam :)
    A, no i wybacz natręctwo. Naprawdę tak się czuję, jakbym popełniła błąd pytając się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie po Civil War zawsze na propsie ;)

    OdpowiedzUsuń