You didn't see that coming? xD
To przecież było oczywiste, że nie pozwolę, żeby w moim opowiadaniu, moja ulubiona postać pozostała martwa.
To nie w moim stylu ;)
Rozdział pojawił się szybko, co wcale nie jest przypadkowe. Wyjaśnię to w kolejnym, informacyjnym wpisie, który pojawi się jutro.
To nie w moim stylu ;)
Rozdział pojawił się szybko, co wcale nie jest przypadkowe. Wyjaśnię to w kolejnym, informacyjnym wpisie, który pojawi się jutro.
Tak czy inaczej, kolejny rozdział, z kolejną, nową postacią.
Zapraszam!
★★★
Rozdział IV – Nieprzespane noce
- I widzisz, dotrzymałem obietnicy – powiedział, uśmiechając
się dumnie – Jadalnia wyremontowana. I pomalowana.
- Pięknie, tylko kto to wszystko posprząta? – trzymając
małego Nathaniela na rękach, wskazała podbródkiem na porozwalane wokół kubły z
farbą, pędzle oraz pozostałości po remoncie.
- Mamy do pomocy dwa potworki – poklepał Coopera po ramieniu
– Chyba nie będą się buntować i trochę nam pomogą, nie?
Lilla potrząsnęła przecząco głową, po czym z uśmiechem uciekła
do swojego pokoju, a w ślad za nią ruszył jej starszy brat.
- Tak się rodzicom odwdzięczacie? – zawołała za nimi Laura.
- Będziecie coś kiedyś chcieli – mruknął Clint – Wtedy wam
to przypomnę!
Tęsknił za chwilami takimi jak ta.
Tęsknił za Laurą, za ich domem, nawet za wrzaskami Lilli i
Coopera. Jako Avenger, cały czas poświęcał pracy. Misjom i przeróżnym zadaniom.
Czasami pomagało mu to zapomnieć o tęsknocie do rodziny.
Rozległ się nagle melodyczny dźwięk. Popatrzył w stronę
szafki, na której leżała jego komórka. Podszedł do niej i chwycił za telefon.
- Halo?
- Clint? To ja, Steve – w słuchawce odezwał się znajomy
głos.
- Kapitanie, cóż za miła niespodzianka – uśmiechnął się –
Nie ma mnie dopiero kilka dni, a wy już się stęskniliście?
- Przykro mi, tym razem nie chodzi o ciebie. Chociaż nie
ukrywam, że trochę tu cicho bez ciebie.
- Brzmi poważnie i zaczynam się bać. Coś się stało?
- Musisz tu przyjechać – powiedział z powagą – Chodzi o
Wandę. Jest całkowicie załamana i przypuszczam, że twoja obecność dobrze jej
zrobi. Miałeś dobry kontakt z nią i z Pietro, jako ostatni się z nim widziałeś.
Na te słowa, zacisnął powieki. Starał się nie wspominać o
tym, co miało miejsce w Sokovii.
W jego obronie zginął tak młody chłopak, jeszcze dziecko.
Miał przed sobą całe życie, a mimo to wolał poświęcić je, by uchronić jego
rodzinę przed wielką tragedią. Nie wyobrażał sobie, że mógłby zostawić Laurę, albo
dzieci. Były dla niego całym światem. Ale gdyby jego zabrakło, mieliby siebie
nawzajem.
Wanda nie miała tego szczęścia.
Jako dziecko straciła rodziców, a teraz, z jego winy,
straciła również brata. Była sama. Nie miała nikogo bliskiego, na kim mogłaby
polegać.
- Ona cię teraz potrzebuje. Z nikim nie chce rozmawiać.
- Naprawdę myślisz, że ze mną będzie chciała? – parsknął –
To przeze mnie straciła brata.
- Nie możesz się za to obwiniać. Nie mogliśmy mu pomóc –
głos w słuchawce zabrzmiał znacznie łagodniej – Tak czy owak, potrzebujemy cię
tutaj.
- Steve…
- Wiem, że jesteś teraz z rodziną, która cię potrzebuje. Ale
tutaj także czeka twoja rodzina. Potrzebujemy twojej pomocy, Barton. I nie
chodzi tylko o Wandę.
- Więc o co? – spytał zaciekawiony.
- HYDRA znalazła naszą bazę, mieliśmy tu niedawno włamanie.
Żadnych strat, ani materialnych, ani strat w ludziach.
- W takim razie czego chcieli?
- Wygląda na to, że po prostu chcieli oznajmić, że wiedzą,
gdzie jesteśmy. Musimy być czujni. Do niczego nie będę ci zmuszał, ale przemyśl
to jeszcze.
Nie odpowiedział. Rozłączył się i odłożył telefon.
- Coś nie tak? – usłyszał zza siebie troskliwy głos Laury.
Gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
- Nic takiego – odparł – Koledzy się trochę za mną
stęsknili, to wszystko.
***
Noc spowiła świat już kilka godzin temu. Była to kolejna
noc, która zapowiadała się na długą i męczącą.
Nie potrafiła dłużej siedzieć w pokoju. Nie zamierzała
spędzić tam kolejnej, nieprzespanej nocy, wpatrując się w puste, białe ściany.
Znała już każdy ich fragment na pamięć.
Stała nieruchomo przy oknie, wpatrując się przed siebie. Za
szybą widziała zatopione w mroku, gęste lasy i tysiące migoczących gwiazd ponad
nimi.
Niebo wyglądało podobnie, gdy w dzieciństwie wybrała się
wraz z rodzicami i Pietro na biwak, do lasu. Gdy nastała noc, również miała
problem z zaśnięciem. Jednak wtedy był przy niej Pietro, który nie pozwalał jej
się nudzić. Rozmawiali szeptem, by nie zbudzić rodziców, wpatrując się w gwiazdy
pobłyskujące nad nimi.
Był to jeden z najpiękniejszych dni, jakie zachowały się w
jej pamięci.
Wtedy nie bała się zasnąć. Nie bała się, że przyśni jej się
coś złego. A nawet jeśli, Pietro byłby przy niej, żeby ją pocieszyć, uspokoić.
Teraz nie było to możliwe.
- Koszmary – usłyszała nagle rzeczowy głos Visiona – Czyż
nie mam racji?
Skinęła głową, nawet się nie odwracając. Nie wiedzieć czemu,
czuła, że on doskonale wie, o czym myśli. Vision, unosząc się kilka centymetrów
nad ziemią, zbliżył się do niej, po czym opad na posadzkę, siadając obok Wandy.
Vision, podobnie jak reszta drużyny podnosił ją na duchu.
Mówił w nieco inny sposób, bardziej refleksyjny, co chcąc nie chcąc zmuszało ją
do przemyśleń. Zazwyczaj jej to pomagało.
Ale jednego nie potrafiła mu wybaczyć.
Tego, że wtedy ją uratował.
Chciała umrzeć.
Znów zobaczyć Pietro.
Nie wyobrażała sobie życia bez niego, więc po co miałaby je
ciągnąć? Chciała po prostu to zakończyć. Ale on jej na to nie pozwolił. Nie
pozwolił jej dołączyć do brata. Najwidoczniej, miał ku temu powody. Nie
wiedziała jakie, ale nie obchodziło ją to.
Wtedy chciała jedynie umrzeć.
- Tęsknię za nim – zwiesiła smutno głowę – Myślałam, że
jakoś sobie z tym poradzę, ale… Nie potrafię o nim zapomnieć.
- Zapominanie o bliskich, którzy odeszli nie jest właściwe.
Powinniśmy zawsze mieć ich w pamięci. Ich i chwile, które z nimi spędziliśmy.
Takie wspomnienia dają nam siłę.
Łzy, które do tej pory udawało jej się powstrzymywać,
wymknęły się z jej oczu i powoli spłynęły po policzkach.
- Wybacz, jeśli powiedziałem coś niewłaściwego – powiedział
nagle, zauważając jej płacz – Nie opanowałem jeszcze sztuki pocieszania innych.
Nie mam jeszcze doświadczenia w takich sprawach.
- Nie, w porządku – uśmiechnęła się do niego słabo,
ocierając łzy – W pewien sposób mi pomogłeś, dziękuję. I całkiem nieźle sobie
radzisz w „sztuce pocieszania”.
Skinął głową, odwzajemniając uśmiech, po czym poszybował
powoli w stronę drzwi.
Obejrzała się za nim. Jego postać od zawsze ją intrygowała. Jako
jedyny mówił jej wprost o stracie, śmierci, cierpieniu. Gdy inni próbowali ją
pocieszać, zapewniali, że będzie lepiej, on nie krył przed nią prawdy. Co
więcej, przekazywał ją w tak dosadny, a zarazem subtelny sposób.
Taka prawda była znacznie lepsza od kłamstw, które
codziennie słyszała.
Jednak ani prawda, ani kłamstwa, nie potrafiły jej
pocieszyć.
Nie potrafiły przywrócić jej brata.
***
Uwielbiał ciszę, jaka od zawsze panowała na jego
gospodarstwie. Zwłaszcza nocną ciszę, której towarzyszyły odgłosy świerszczy i
pohukiwanie nielicznych sów. W przeciwieństwie do hałaśliwego Nowego Jorku,
tutaj mógł się wyciszyć i w skupieniu przemyśleć kilka spraw.
A teraz miał parę istotnych spraw do przemyślanie.
Zostawić rodzinę, do której niedawno wrócił, czy zostawić młodą
dziewczynę załamaną utratą brata, który zginął z jego winy?
- Nad czym tak rozmyślasz? – nagle poczuł ciepłe dłonie
owijające się powoli wokół jego talii, którym towarzyszył równie ciepły ton
kobiecego głosu.
- Nad niczym – odparł, zmuszając się do słabego uśmiechu.
- Może to ty jesteś Sokolim
Okiem, ale ja również potrafię parę rzeczy zauważyć – oparła brodę na jego
ramieniu – Na przykład to, że coś cię trapi.
Dłuższe ukrywanie tego przed nią, nie miało chyba sensu.
Laura była niczym wykrywacz kłamstw, znała go na tyle dobrze, by wiedzieć,
kiedy coś przed nią zatajał. I tak prędzej czy później by to odkryła.
- Steve do mnie zadzwonił. Powiedział, żebym przyjechał.
Niedawno był atak na bazę. Potrzebują mnie tam.
- Czy tylko o to chodzi? – zapytała podejrzliwie.
- Nie tylko – westchnął – Wanda, siostra tego chłopaka,
który…
… zginął w jego obronie. Nie potrafił zrozumieć, jak tak
młody chłopak, który dotychczas śmiał się oraz droczył z nim, mógł tak po
prostu odejść.
To był moment. Pietro zniknął tak szybko, jak się przed nim pojawił.
Nigdy nie zapomni tego słabego uśmiechu, który posłał mu tuż przed upadkiem.
- Ona jest po prostu załamana – ciągnął – Straciła jedyną
bliską jej osobę. I to przez mnie.
- To nie twoja wina – Laura czule pocałowała go w policzek –
Nie możesz się o to obwiniać, nie miałeś z tym nic wspólnego. Ale mimo to,
jesteś coś winny temu chłopcu. Zadbał o naszą rodzinę, ratując ciebie. Myślę,
że oczekiwałby tego samego.
- Co sugerujesz?
- Jedź – uśmiechnęła się – Nie jest to śmiertelnie
niebezpieczna misja, więc ostatecznie mogę cię puścić. A jeśli tej dziewczynie
się nie poprawi, przywieź ją tutaj.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście, że jestem. Nie zastąpimy jej brata, ale może
chociaż sprawimy, że nie będzie czuła się taka samotna.
Uśmiechnął się, przytulając ją do siebie. Odkąd się poznali,
Laura była osobą o dobrym sercu i właśnie to odróżniało ją od innych kobiet,
które poznał. Była troskliwa i opiekuńcza w stosunku do wszystkich, miał
wrażenie, jakby otaczała miłością każde stworzenie na ziemi.
Nie chciał rozstawać się z nią, ani z dziećmi, zwłaszcza, ze
miał teraz znacznie więcej obowiązków. Jednak czuł się zobowiązany pomóc
Wandzie. Jej brat, który był dla niej wszystkim, oddał życie w jego bronie. To
przez niego Pietro zginął i przez niego Wanda tak bardzo cierpiała. Nie był
pewien, czy aby na pewno chce go widzieć, ale potrzebowała wsparcia. Musiał
więc wrócić do Nowego Jorku. I robił to tylko ze względu na Wandę.
- Niedługo wrócę – szepnął do żony, całując ją w czoło –
Obiecuję ci.
★★★
Agencie Barton, brakowało nam pana xD
Opowiadanie bez Hawkeye'a nie jest opowiadaniem, poza tym, zamierzam wykorzystać tutaj jego relacje z bliźniakami ;)
Niestety, na kolejne rozdziały przyjdzie wam troszkę poczekać, a wszystko za sprawą trwających wakacji...
Wszystko dokładniej wyjaśnię we wspomnianym powyżej, jutrzejszym wpisie :)
Fajny rozdział, cieszę się, że już dziś. Super to wszystko ujęłaś. Czekam na kolejny i życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńWeny mi na szczęście nie brakuje, brakuje mi czasu na pisanie xD
UsuńAle chyba nadszedł czas, aby troszkę odpocząć od pisania... Post informacyjny jutro ;)